STROP SKOŚNY - przez który przestałem dobrze spać
Wczoraj był piękny poranek, słoneczko, przyjechała grucha z pompą, chłopaki zalewali strop i w wspaniałym humorze pojechałem zapłacić za beton B25. Chłopaki zwinęli rusztowania i pojechali.
30 minut po zalaniu ostatniej warstwowy przyszła ulewa i rozpoczął się dramat. Z powierzchni stropu wypłukało mleczko cementowe, jedno wielkie pole żwirowe na powierzchni ale to jeszcze nic, napór spływającej wody był tak silny, że w jednym miejscu zrobił się ciek jak w strumyku górskim i wypłukało cały beton do desek na szerokości około 30 cm ( niestety w całym tym rajwarze i paniki nie zrobiłem zdjęcia ). W dwóch innych miejscach ciek wody był mniejszy i wypłukało jakieś 3 cm w głąb na szerokości około 10 cm. Beton zdążył trochę przywiązać od spodu. Zadzwoniłem po budowlańców i mówię, że zamówię gruchę i uzupełnimy ten rowek co spłynął póki jest jeszcze wszystko świeże i plastyczne. Ci jednak wpadli na "genialny" pomysł i ściągnęli łopata trochę betonu ( tego k..a wypłukanego ) z wierzchniej warstwy płaskiego stropu i zaklepali ten ciek. I to był pomysł, do którego mam mieszane uczucie. Zaczynam się zastanawiać jaki to ma wpływ na wytrzymałość stropu w tym miejscu i nie tylko, gdyż strop dostał dużo wody zanim związał do końca. Tak nasiąknięty wodą został przykryty folią, która dziś ściągnę co bym mógł go podlewać.
Z zewnątrz ten strop będzie pewnie wyglądał jak lepianka.
Ścigałem folie i faktycznie wygląda jak lepianka :)
a tak wyglada strop po ulewie 30 min po zalaniu ostatniej warstwy
Trzeba było skąd wziąć beton do uzupełnienia ja kbyl jeszcze w miarę plastyczny. Generalnie góry, doliny i wykopaliska na stropie.
Strop miał mieć 10 cm, wylali 13cm, z tego 2-3 spłynęło. Po 24h od wylania przebiłem się młotkiem jakieś 5cm niżej był zdecydowanie twardszy. Może jeszcze dowiąże i nie będzie takiej tragedii i skończy się na wyrównaniu.